poniedziałek, 17 czerwca 2013

Marek bierze sprawy w swoje ręce.

To nie był najlepszy czas.
I nie jestem pewien, czy się skończył.
Niczego nie napisaliśmy już od dawna.
A całkiem dobrze jej szło.
Była na dobrej drodze, żeby stworzyć całkiem przyjemnego bloga.
A teraz siedzi trochę spalona.
Mówię jej, żeby ruszyła tyłek.
A ona dalej swoje.
Wygląda na jakąś zmarnowaną.
Pytam " z kim toczysz boje".
Mówi, że już przestała. Że teraz odpoczywa.
Kto by jej wierzył.

Obchodziliśmy urodziny.
Ja jak zwykle, z tyłu, niezauważony, wycofany, ale baczny i czujny
ona - wesoła i rozgadana, w samym środku, nawet zdmuchiwała świeczki
Patrzyłem na nią. Po raz pierwszy w życiu zagrała jakąś grę.
Pytam ją "dlaczego grasz?".
Mówi, że za jakiś czas przestanie. Że może potrzebuje odpoczynku. Że chciałaby pojechać na wyprawę. Że chciałaby uciec. Ona zawsze mówi to samo.

Potem jest weselej.
I odważam się zatańczyć z Elą.
Najpierw tańczy Bu. Wiadomo - sam bym do Eli nie podszedł.
Ale potem trochę alkoholu i wirujemy już razem.
Nie jestem specjalnie w tym dobry, ale Ela świetnie się porusza.Nie to, że mi się podoba.
Moje serce jest zajęte. Przecież to takie oczywiste.

Czuję się współodpowiedzialny za zaistniałą sytuację.
Może gdyby mnie nie było, Bu mogłaby znosić to jakoś inaczej? A może w ogóle nie byłoby problemu?

"Przychodzi bóg do lekarza, a jego też nie ma".
Linda mnie rozwaliła. Lubię ją.
Ale Bu lubi ją bardziej. Wiadomo dlaczego.

Fajnie, że przyszedł Przemek Sprzedawca Foremek z dziewczyną.
Jego dziewczyna jest taka piękna.

Siedzieliśmy do czwartej nad ranem.
Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy.
Kasia opowiadała śmieszne historie.
Rafał opowiadał śmieszne historie.
Linda

A potem się zaczęło na dobre.
Jakoś o szóstej rano.
Poszliśmy spać.
Ja chciałem iść spać.
Bo ile można.
A Bu do mnie
- Marek.
A ja do niej
- Co?
A ona
- Marek.
Mówi, że wszystko jest takie bezsensu.
Jest na kacu. Za dużo wypiła.
Że wszystko jest nieprawdziwe, sztuczne, nietrwałe, kruche, smutne i całkowicie nic niewarte.
Że wszystko może się zacząć lub skończyć. Że nie ma niczego.
Mówię jej
- Chcę iść spać.
A ona dalej:
Że wszystko jej umarło.
Że ma dosyć, że wszystko jest martwe.
Że święty Mikołaj, Bóg, Lodówka i orkiestra symfoniczna już nie istnieją.
Że została jej tylko gitara.
A gitara jest taka smutna. I nawet nie potrafi na niej grać
Mówię
- Idziemy spać.
A ona mówi
- Napisałam ostatnio do takiego faceta...
- Co?
- Napisałam do takiego faceta, z przypadkowego numeru gg, czy nie chce jechać ze mną na wycieczkę dookoła świata. I wiesz co odpisał? Odpisał, że nie chce.
Och Bu.
- Idę.
- Nie.
- Idę.
Poszedłem.
A ona dzwoni do Katolika.
Słyszę jak mu dziękuje. Chyba się rozklei. Jest już rano. Koguty przestały piać. A my jeszcze nie śpimy. Dlaczego ona z nim rozmawia?
Jeden baran, drugi baran, trzeci baran.
Mnie wystarczyły cztery. Jej chyba niewiele więcej.


Następuje kolejny dzień.
Impreza z rodziną jest prostsza.
Wszyscy wiedzą, gdzie powinni być.
Wszyscy znają swoje miejsca.
Nic się nie wydarzy. Nic nadzwyczajnego.
To nie jest złe. Bo daje poczucie bezpieczeństwa. Spokoju. Bu się cieszy. A ja się nudzę.

Mamy taką fajną kuzynkę.
Ma na imię Karolinka.
Karolinka ma sześć lat i mówi o chaosie.
Przestraszyłem się. Pytam:
- Co to jest chaos?
- Brak harmonii.
Boję się, czy nie jest przypadkiem mądrzejsza ode mnie. Pytam:
- Co to jest miłość?
Mówi, że nie wie.
Chociaż tyle.

Bu tymczasem uważa, że miłość na pewno istnieje.
Ja nie byłbym tego taki pewien, ale ona się upiera.
Mówi, że na bank.
Gdy pytam dlaczego, znowu gada jakieś smutne teksty.
Wygląda na nieszczęśliwie zakochaną.
Albo jeszcze coś gorszego.
Chcę ją trochę podenerwować.
- Wierzysz w miłość, bo nie masz już w co wierzyć.
Śmieszy ją to. Przyznaje mi rację.
Chociaż tyle.



Tańczą.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz