sobota, 28 września 2013

Wszyscy jesteśmy zwierzętami. ( Czyli Malwina B-day party)

Zacznę od tego zdjęcia. Specjalnie dla Ciebie, Malwa. 



I reszta. 































A rano i tak się udaje, że się zwierzętami nie jest:












Jeszcze raz - wszystkiego najlepszego życzą Bu i Marek.

wtorek, 24 września 2013

Sleeeeeeeep

Od kilku dni nic nie robię, tylko śpię.
Budzę się rano - śpię.
Spóźniam się na pierwszą godzinę - śpię.
Na matmie - śpię.
W domu - śpię.
W nocy - śpię.

W przerwach jem cukier i ekscytuję się życiem.
Wygląda to tak:
AAAAAA trzeba zadzwonić do A. M. AAAAAAA.
- zasypiam.
Albo:
AAAAAA , jak to dobrze jest wiedzieć, co się chce studiować najbardziej na świecie AAAAAA
- zasypiam
Albo
AAAAAAA nie da się tego studiować w Łodzi, trzeba w Krakowie AAAAA.
i zasypiam.

Co sprawia, że chodzę szczęśliwa.
Ale w ogóle się nie uczę.
Bo jak już zaczynam coś czytać - to zasypiam.
I
UWAGA
Był u mnie Marek
i powiedział, że jak się nie wezmę za siebie
to żadnego pisania
nie będzie.
I że matura.

He he he.
Męski głosie mojego rozsądku! Już Ty się nie martw o moją maturę!
- chyba że z matmy



Muszę zadzwonić do A.M. AAAAAAAAAAAAAAAAA

sobota, 21 września 2013

Zastanawiam się czy

potrzeba chodzenia dwadzieścia cztery godziny non stop nie jest po prostu
substytutem ługu i śliny Tylera na wierzchu mojej dłoni?

Ale skąd wziąć tyle odwagi, żeby polać wodą NaOH na własnej skórze?







niedziela, 15 września 2013

Relacja po przejściu 50 kilometrów na rajdzie długodystansowym.

47 kilometr nie miał smaku.
Był wyprutym z wnętrzności jelitem. Poskręcanym i brzydkim. Był obrzydliwy.

(bo 49 już jakby bardziej słodki)

ból stóp
ból
ból
ból

Nie mogę się doczekać, bo w przyszłym roku idę setkę.

Już teraz bym poszła.
Och, poszłabym sobie.

Zamiast do tej szkoły. Zamiast logarytmów, Baryki, przewrotów Piłsudskiego, zamiast genetyki i takich tam spraw, wolałabym iść kolejne kilkadziesiąt kilometrów.

Iść i iść.
Godzinami chodzić.
To jest wtedy takie proste.
To jest genialne.


Wyruszasz z równymi szansami jak wszyscy.
Potem pocisz się i męczysz,
Ale ciągle masz cel.
Cel jest jeden, jest oczywisty, jest banalny. Dokładnie go rozumiesz, nie musisz go poddawać analizie, podważać, obalać. Dokładnie wiesz, gdzie idziesz i po co.
Walczysz ze sobą, żeby ci się udało.
Ale masz świadomość, że będą na ciebie czekać, gdy dojdziesz.
A potem gdy ci się udaje, to nie dość że czekają, że to jeszcze biją brawa.
Jesteś kurewsko szczęśliwy.
Robiłeś to tak długo.
To miało sens.


Tak powinno wyglądać życie.


W przyszłym roku idę setkę.


Ps. Dobrze było spotkać Darka.





Sweet days in home