piątek, 6 grudnia 2013

Piasek się sypie.

Piachem mi w oczy. Piachem na ziemię. A piach nie patrzy, tylko się sypie. Tak skonstruowali piasek, że będzie się sypał, bez względu nawet na komunizm.

Obudziłam się rano.
Nie poszłam na spacer z moim białym psem. Ani bez psa też nie poszłam. Nie zjadłam zdrowego śniadania pełnego błonnika i nie piłam wody. Nie pomalowałam sobie paznokci nowym lakierem. Ani nie zmazałam tego poprzedniego, co odchodzi i wygląda jak gówno. Nie nauczyłam się niczego o działaniach zbrojnych w latach 1943-1945. Ani o żadnej konferencji. Tym bardziej tej w Jałcie, która trwała od czwartego do lutego stycznia czterdziestego piątego – wiem, bo przed chwilą sprawdziłam. Nie przeczytałam książki. Ani o bogach, grobach i uczonych. Ani o wszechświecie. Ani nawet o dupciach, choć Gombrowicz zawsze wyglądał interesująco. Nie biegałam. Nie tańczyłam. Nie wyrywałam chłopaków z brodami w śmiesznych norweskich sweterkach. Ani żadnych innych. Nie pojechałam na koncert. Ani na przedstawienie. Nie było mnie w żadnej instytucji. Nie jechałam w żadnym aucie. Nie paliłam żadnych fajek ani substancji. Nie piłam wódki. Nie zadzwoniłam do ludzi, do których i tak jest za późno, żeby zadzwonić. Nie podjęłam żadnej dobrej decyzji. Ani żadnej złej. Nie podlałam kwiatków. Nie zarobiłam pieniędzy. Niczego nie wygrałam. Nie miałam samobójczych myśli. Nie lizałam się z żadną kobietą. Nie dowiedziałam się niczego o niedźwiedziach. Ani borsukach. Ani żadnych zwierzętach. Ani roślinach. Nie uszyłam. Nie kupiłam. Nie sprawdziłam. Nie zrobiłam. Nie napisałam.
Poszłam spać wieczorem.

Minęły dwieście cztery słowa.
Piasek usypał pagórek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz