środa, 20 listopada 2013

Co słychać?

W mrocznych zakątkach jednego z dni w każdym miesiącu tego dziwnego roku,
mieszka T. Postać nowa i najzupełniej prawdziwa.
Pewnie to czyta.
Pomogłeś mi spełnić jedno z moich największych marzeń.
Cicho. Tajemnica.

Lubię jeździć na warsztaty literackie do Łodzi.
Lubię wszystko. I każdy tekst. Nawet te beznadziejne wiersze ze słowami:
anioł, zapałki, marzenia, nicość, tragedia i otchłań.

Niestety nadal nie mogę niczego zakończyć. Niczego napisać.
Powstało opowiadanie o Kotach z Przypadku, pracuję nad scenariuszem na konkurs, i jakieś szkice kończące to beznadziejne i rozciągnięte w czasie proste opowiadanie o miłości chłopca i dziewczynki. Z każdym słowem mam go coraz to bardziej dosyć. Więc wątpię, żeby udało się cokolwiek skończyć.
Tłumaczę to tym, że jakoś nie mam czasu, żeby czytać. Jak niczego nie czytam, to niczego nie piszę.

Oczywiście poznałam nawą wirtualną osobę. Nazywa się Maciek i opowiedział mi o serkach z Ameryki. 
Cieszę się bardzo, gdy ktoś opowiada mi jakieś historie. 

Coraz to częściej myślę o Wielkiej Podróży Po Maturze.
Trzeba powoli uświadamiać moich rodziców, że zamierzam zniknąć na trzy miesiące.
To wszystko nie jest takie proste.

Dużo opowiada mi także Krzysiek.
Opowiada o falach, na przykład stojących, lubi komików i politykę. Czasami są to podejrzane rzeczy, ale częściej się zgadzamy. Opowiada też o zespołach, jakich (nie)założył i o muzyce.

Nadal nie spotkałam się z Kasią, ale mam dla niej niespodziankę. Myślę, że mi wybaczy.

Na Sylwestra uciekam do Rygi, z Kasią, Elą i Danielą. To będzie już mój trzeci raz na Łotwie. Taki poczciwy kraj.

Nie wiem, gdzie podziała się Natalia, Linda, Martin, Wiktoria i Ola. Nadal nie rozumiem, dlaczego ludzie znikają. 

Nigdy nie zniknęły mi Pyszczaki. Anetka i Gosia przygarnęły pod swój dach sierotkę. Nazywa się Maksiu i jest rozkosznym, czarnym pieskiem. Czasami wyprowadzam Maksia, gdy nie ma ich długo w domu. Wtedy się cieszy, szczekając z radości. Ja także się cieszę. A koty się dziwią. 

Bardzo tęsknię także za Katolikiem, który zawsze się martwi i który zawsze pisze i który nie zniknął - tak jak obiecywał. Z nim także muszę się spotkać i mam nadzieje, że i on mi wybaczy.

W ostatnim tygodniu spotkała mnie największa porażka mojego życia. 

Pani Paszkiewicz, moja wychowawczyni, wie że ogarnęła mnie Pustka Egzystencjalna i Ból Istnienia. Mamę na wywiadówce pyta, czy się zakochałam. Moja mama nie wie. Ja też nie wiem. 

Coraz częściej myślę o filmówce.
Może nawet przygotuję sobie jakąś prozę. Rudnickiego przedstawię na filmówce i na pewno mnie (nie)przyjmą.

Wiem, że (jeszcze) wszystko się (nie)uda.
To przecież kwestia czasu.
Na wszelki wypadek posłucham sobie dzisiaj "Szklanego Człowieka" Myslovitz.

Dziękuję za wszystkie Wasze odwiedziny na moim blogu i wszystkie komentarze, nawet te anonimowe, które mnie bardzo zastanawiają i bardzo cieszą. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz