piątek, 21 lutego 2014

Bu stoi przed drzwiami na Paper Street.

- Ty jesteś za wysoka!

Nie wpuścisz mnie. Nawet gdybym zrezygnowała z biegania na bieżni. Po pięć kilometrów. Nawet gdybym wyrzuciła wszystkie książki z ładnymi okładkami. Nawet gdybym zrezygnowała z pisania swojego uroczego pamiętnika. Nawet gdybym przestała malować sobie paznokcie Odżywką-Serum 9w1 i nie wydawała tyle pieniędzy na podkład, żeby się nie błyszczeć. Nie wpuściłbyś mnie nawet wtedy, gdybym ci powiedziała, że oleję maturę i wyruszę na zachód. 

- Jesteś za młoda!

Nie wpuścisz mnie nawet wtedy, gdy rozpocznę Wielką Wojnę albo Wielki Kryzys. Mam wrażenie, że nie wpuścisz mnie nawet, gdy powiem, że to ja jestem współodpowiedzialna za krew na Ukrainie.

- Jesteś za gruba!

Nie wpuścisz mnie do środka, nawet jeśli powiem ci, że bycie twoją Kosmiczną Małpą to największy cel mojego gównianego życia. Że tańczę sobie sama, na dachu stodoły, jak prawdziwa zagubiona Kosmiczna Małpa. I że kupię sobie czarną koszulkę. 

- Jesteś kurwa zbyt blond!

Nie wpuścisz mnie, jeśli obiecam że w pewnym momencie będę na tyle mądra, by zrozumieć, że nie jestem unikalnym płatkiem śniegu, tylko gnijącą materią organiczną. Kupą kompostu. 

- Marnujesz mój czas!

Nie wpuścisz mnie. Nie mam wtyków w New York Timesie. Właściwie nigdzie nie mam wtyków, ale jestem bardzo zdeterminowana. Zabiłabym pandę. Zmieniłabym płeć. 

To szaleństwo!

Ja pierdolę.
Otworzył.
Tak, mam na swój pogrzeb. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz