czwartek, 31 października 2013

Cicho.

            Piłem tanią wódkę przez pierwsze kilka dni.
            Potem przestałem pić i bolała mnie głowa.
            Siedziałem w domu. Nic mi się nie chciało.
            Wstawałem koło południa. Schodziłem do kuchni, jadłem coś, tak tylko żeby zjeść, z przyzwyczajenia, a potem wracałem do swojego pokoju. Przez resztę dnia oglądałem pornosy.
            Nie mrugając, nie śmiejąc się, nie podniecając. Po prostu siedziałem i patrzyłem jak kolejna para rusza się – do przodu, do tyłu. W górę i w dół. Po tygodniu miałem wrażenie, że wszystko kopuluje, że moja głowa kopuluje. Że cały świat się rusza, jakby się gwałcił od nowa, od środka, zawsze. Rzygałem tym, a jednak miałem świadomość, że puszczanie kolejnych filmików z wielkimi penisami i chudymi dziewiętnastolatkami w długich, blond włosach przynosi mi jakiś rodzaj ulgi.
            Żyłbym może w ten sposób bardzo długo. I umarłbym w fotelu oglądając na zmianę gorące lesbijki, udawane gwałty, trójkąty, sadomasochistyczne tortury. Ale tak się nie stało, bo poszedłem na dziwki.
            Nie. Tak się nie stało, bo krew w żyłach mojego ojca nie mogła spokojnie krążyć. Odkładający się cholesterol zatamował jej drogę. Poczuł ucisk. Potem wszystko wylało mu się do mózgu i umarł. To trwało kilka minut. W tym samym czasie byłem na dziwkach.
            A właściwie na jednej. Pokazała mi legitymację szkolną. Miała prawie osiemnaście lat. Za dziewięć dni.
            Próbowałem zacząć z nią jakoś rozmawiać, ale nie kleiła nam się gadka. Szczerze mówiąc, była to wyjątkowo głupia dziewczyna. Miała wielki, tłusty nos, ogromne wargi pomalowane na brązowo. Miała kolczyk w pępku. Nie srebrny tylko jakiś kiczowaty. Miała nadwagę. Obcisłe spodnie wrzynały się jej w ciało. Gdy je zdjęła, miała odciśnięte szwy na brzuchu, udach, i tyłku.
            W pewnym momencie zaczęło mi się wydawać, że jestem bohaterem pornosa. Rozdwoiłem się. Siedzę przed komputerem i oglądam siebie. Jak zdejmuję spodnie i posuwam tą pustą, obrzydliwą dziewczynę. Moje ruchy były podwójne. A potem potrójne. Oglądałem tę sytuację z kilku miejsc. Dookoła tyle komputerów. Za każdym komputerem siedzę ja. Na każdym ekranie ja. W tym samym czasie mózg mojego ojca przestał działać.
- Przestań! – krzyknąłem nagle, co było dzieciackie.
            Odepchnąłem od siebie tę wielką, obrzydliwą lalę, która już prawie była całkowicie naga i która rozpinała mi spodnie. Na której myśl od razu zbiera mi się na wymioty.
- Koniec zabawy. Ubierz się.
            Wyglądała na zdezorientowaną.
- Ubierz się. –powtórzyłem i wcisnąłem jej w ręce obiecaną kasę.
              Wyszedłem z tego pokoju, zły na siebie, zły na nią. Zły na cały świat. Paliłem fajkę przed hotelem, czekałem aż wyjdzie. Potem wróciłem, zabrałem swoje rzeczy i oddałem klucz recepcjonistce, mimo że wynająłem na całą noc. Nie patrzyłem jej w oczy, mówiąc „dobranoc”.

            Gdy wróciłem do domu, karetka już odjeżdżała. Ale nie na sygnale, bo on już nie żył. Mama płakała gdzieś w trawie, w ogrodzie. Podszedłem do niej i powiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Płakała mi w ramię, a ja płakałem jej. Po raz pierwszy od kilku tygodni zacząłem płakać. Ryczeliśmy tak godzinami. Wszystko było mokre od naszej rozpaczy. Gdyby nie mama, zabiłbym się tamtej nocy, bo to była najgorsza noc mojego życia. 



6302_bfda_480

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz