czwartek, 5 czerwca 2014

O to chodzi.

O przeżywanie
Poczucie tego, że istniejemy.
Nawet za cenę bólu.

Teraz wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być.
Budzę się rano, jem pomidory i sałatę. Pielę z mamą nasze ogródki warzywne.
A później maliny.
W słuchawkach. Słucham świetnej muzyki. Która jest piękna.
Świeci słońce. Popijam sobie koktajl z truskawek. Który smakuje truskawkowo.
Maciek wysyła miłe esemesy. Które są urocze.
Moje psy tarzają się w trawie. Która jest zielona i pachnie.
Czytam książkę. Która ma żółte kartki i którą sama wybrałam.
Bujam się w hamaku. Który się buja.

Który się buja na pewno.

Moja babcia wciska do kieszeni czekoladki  i pyta jak się nie boję jeździć z kolegą w góry,
a co jeśli by mnie tam zostawił?
Argument że to ja noszę mapę jej nie przekonuje.

Lubię tak sobie siedzieć i pisać.
I myśleć. Zwłaszcza, że właśnie przyszedł miły esemes od Macieka.
Mam nadzieję, że nie znudzą mu się takie miłe esemesy.
Maciek ma narysowane włosy.
I wielkie pudełko klocków lego, które będziemy układać.
Maciek ogólnie ma wiele ciekawych rzeczy.
I ma często rację.
Na przykład jak się coś mówi, albo gdzie trzeba iść, żeby było dobrze.

To nie jest miłe, tak ciągle nie mieć racji.
Ale miłe jest, że Macieki
robią pyszne kanapki ze szczypiorkiem i solą.
Oraz że kochają zwierzęta.
I tyle chcą.
Tego samego co Bu i Marek.

Patrzyłam sobie w gwiazdki. 








1 komentarz: