niedziela, 7 lipca 2013

Gdzie?

Gdzie jesteś liryczna strono mnie?
Czy nigdy więcej nie będzie żadnych poetyckich, wzniosłych zdań o życiu?
Nie opowiesz nikomu, jak bardzo potrzebujesz wybić w niebo żeby świecić na nim milionem gwiazd? Nie będziesz opowiadać o tym, że chcesz płonąć, płonąć, płonąć.
Że szukasz kogoś kto chce razem z Tobą uciekać, gonić się, prężyć, wybierać, smakować, dotykać, budować?
Co?

Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie istniejesz.
Że nigdy nie istniałaś naprawdę.
Jakiś czas temu ( to było tak dawno ) powiedziałam Oli S. o tym, że zabija we mnie miękkie zwierzątko.
Rozpierdoliła mu małą puszystą główkę o kamień. Nikt nie płakał, nikt nie urządzał pogrzebu, nikomu nie było żal ( może tylko mnie, ale tylko na chwilę).

Moje wewnętrzne puszyste zwierzątko urosło od nowa.
Merdało ogonem i wiedziałam ( po prostu to czułam) że było czymś dobrym.
Kilka miesięcy temu kolejne osoby rzuciły w niego kamieniem.
( ktoś pamięta wiersz o nożu w pochwie?)

Do naszej wiejskiej kaplicy przyjeżdza ksiądz z pobliskiej parafii.
Odprawia mszę w niedzielę rano. Zawsze zabiera ze sobą za mało opłatków.
Dzisiaj ciała zabrakło.
Ksiądz wrócił przed ołtarz, ale mój sąsiad ( a stał na końcu kolejki)
machnął ręką, że on to w takim razie nie chce.
Usiadł na ławce bez ciała Chrystusa.
A przecież ksiądz wrócił z całą tacą.
Wydaje mi się, że chyba się obraził.

Teraz żyję sobie bez włochatego wnętrza i jest mi właściwie całkiem dobrze.
Dużo się dzieje. Dużo się uczę. Spełniam swoje marzenia. Szukam szczęścia.
Robię to co lubię, z ludźmi którzy mnie lubią
za to, że jestem Bu
i za to, że Marek jest Markiem.

Ja wiem, że piszą to na każdym możliwym vintage cytacie na fejsie i wszędzie,
ale to jest takie dziko prawdziwe, że aż mnie boli brzuch.

Dziękujcie światu, jeśli macie w okół siebie osoby, przy których możecie być sobą.
Takie, które są z Wami nie tylko gdy to one tego potrzebują, ale także gdy Wy jesteście w potrzebie.
Przyjaciół szukajcie w czasach katastrof ( matko, jaka ja jestem dzisiaj sentymentalnie głupia i nudna).

Koniec z naiwnością.

"... nie ma we mnie nic, poza dezintegrującymi myślami... tamte nieosiągalne chwile budzą jeszcze tęsknotę, po której jednak depcze jak po starych szmatach, ale to tęsknota za emocjami, nie za Tobą."

Jasne, że tak.
To co Ci patetyczni artyści nazywają miłością, jest to tylko uczucie do siebie.
Nie kochamy drugiej osoby, kochamy siebie.
Kochamy potencjalność tego, co druga osoba może nam dać.
Wielkie palące serca z uczuciami głębokimi jak Bajkał tęsknią za emocjami.
Są spragnione emocji

Gdy wszystko się porządnie wypali najczęściej nie zostaje nic.
( Ale nie zawsze)

Czasami mnie zastanawia, jak to możliwe, że osoba w gruncie rzeczy bardzo wrażliwa.
Była w stanie patrzeć na taki wielki ból.
A nawet sama go wymierzać?
I nie podać żadnego powodu.
Wymierzanie kary bez powodu jest czynem barbarzyńskim.
Hitlerowcy rozstrzeliwali bez powodu.

Mam wrażenie, że wszystko odbyło się beze mnie.
Nie było mnie na procesie.
A proces trwał latami. Rozgrywał się tak często.
Rozwleczony do granic możliwości. Sędzia nim rzygał.
Ja byłam oskarżona.
Ale nie miałam pojęcia.
Nikt mnie nie zawiadomił.

Takie rozczarowanie.
Rozczarowanie jest w kolorze niebieskim.
" I'm not sad, just disappointed"
Poumierali! Poumierali!

Nie mam już żadnych bohaterów.
Nie będę przecież wyskakiwać z okna w imię Batmana.
Wyskakiwanie za kogokolwiek innego wydaje mi się równie bezsensowne.

Gdy miałam kilka lat - nie więcej niż dziesieć, wydałam swoje pierwsze pieniądze i wyszłam na swoje pierwsze zakupy.
Była to wyprawa na koniec świata.
A dla ścisłości - do księgarni po schódkach.
Szłam sobie sama, zdeterminowana i pewna. Wiedziałam co mam kupić.
Rozpalone policzki, przyśpieszony krok.
"S jak Serial. Na plan nie wpuszczać"
Tak - to było wtedy, gdy moja fascynacja serialem i aktorką na K. osiągnęła punkt kulminacyjny.
Nauczyłam się tej książki na pamięć.
Do dzisiaj pamiętam niektóre wywiady.

To już jest symbol.

Pamiętam taką jedną noc.
Nigdy jej nie zapomnę.
Najgorsza noc w moim życiu.
( rozpacz jest klęską?)

Decyzja.
Ucieczka.
Spojrzenie za ramię.
Jest.
Ucieczka.
Spojrzenie za ramię.
Jest.
Ucieczka.
Spojrzenie za ramię.
Jest.
Rów.
Woda.
Wódka.
Wodospad.
Wodorotlenek.
Wodorotlenek amonu ( to to samo co woda amoniakalna)

Ha ha ha. Spada się długo i boleśnie, nie tak miło, jak to było w piosenkach Myslovitz.
Nie ma zakończenia. Nie ma rozwiązania. Po prostu w pewnym momencie ( nawet nie zauważyłam kiedy)
przestałam spadać.
Co nie oznacza, że jest lepiej.

Ostatnio siedzieliśmy w chłopakami w piaskownicy.
Trzyletni kapelusik z Zygzakiem jest bardzo towarzyski, lubi inne dzieci.
Podpowiadam, że czasami warto zapytać.
- Czy chciałbyś się z nami bawić? - trzyletnie pytanie
Chłopiec jest starszy i chyba autystyczny bo chodzi dookoła piaskownicy i mruczy.
- Zapytałem - mówi trzyletnie rozczarowanie
- Wiem... - pocieszam
- Bo mnie to się wydaje, że on jest z innego kraju - pada pięcioletnia odpowiedz - na przykład z Rzymu.
- Nie - trzyletni protest - on nie jest z Rzymu. On jest z innego kraju.
- Jakiego? - pytamy.
- Z księżyca.

Bardzo lubię moją pracę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz