czwartek, 25 lipca 2013

Ocenzurowane pierwsze dwie strony z mojego najpiękniejszego zeszytu z okładką ręki Lindy Lemon.

( O nim)
Jest doskonały w swojej potencjalności.
Jak numer gg bez obrazka, bez płci, bez wieku.
Nie wyobrażam sobie bardziej doskonałych kartek.
Idealnie grube, idealnie duże, cudownie żółte i bez marginesów.
Bo po co komu marginesy?
Bez napisów, cen, kodów kreskowych, bez firm, nazwisk, reklam.
Jest otwarty.

Kim jest człowiek na okładce?
Potencjalnością niebycia Lodóką?
Potencjalnością posiadania Tajmnicy?
Obietnicą realnej przyszłości czy surrealnością przeszłych niedokończonych wspomnień?
Jest moim osobistym niebyciem na wyprawie wzdłuż wschodniej granicy, moim niechodzeniem po świerkowych wzniesieniach ( cenzura). Jest moim nie - uczestniczeniem 13 lipca na warsztatach prozatorskich? Jest tęsknotą za tym, czego nie ma, a co potencjalnie otwarte w przestrzeni dawało mi możliwości?

Słowo możliwości, uzbrojone po czubek głowy, atakuje mój rozskądek, gdy po raz setny mam wielką ochotę na zamordowanie każdej ciężarnej kobiety. ( cenzura).
Moja wyobraźnia mi nie pomaga. Być może to jej ulubione zajęcia - wyobrażanie sobie ciągów zdarzeń. Ciągi nie są właściwie nieprawdopodobne.
Jedyne co zahacza o nieprawdopodobieństwo to ich liczba.
W życiu chodzi o to, że można mieć tylko jeden ciąg, co jest moją największą tragedią.
Polega to więc na nieustannym wybieraniu, decydowaniu i określaniu - prędzej czy później każdy określa jak wygląda jego ciąg.

(cenzura)
O jego szorstką, brązową brodę kaleczy się moja półżywa ostatnio wrażliwość.
I tylko ciągle nie wiadomo dlaczego, dostatecznie dobry nos przedstawia mi na siłę, brutalnie i jednoznacznie swój unikalny kod. Te linie papilarne stoją przeciwko mnie jak Tyler stoi przeciwko mojej mlecznej Muufince.
(cenzura)
I nie ma w tym niczego potencjalnego.
To jedyna rzecz, która dokonała się tutaj zupełnie na serio i zupełnie naprawdę.


2 komentarze:

  1. Znalazłam Twój blog niedawno, bo zaledwie trzy miesiące temu. Na warsztatach przeczytałaś swój wiersz o Marku i przyznałaś się wtedy do jego prowadzenia. Szybko odnalazłam go w internecie i od tamtej pory czytam regularnie. Co wieczór sprawdzam czy jest nowy wpis, a jak się długo nie pojawia - mam ochotę wbić Ci pióro w tętnicę (ale nie traktuj tego jako groźbę). Podziwiam Twój styl, swobodę, lekkość w posługiwaniu się słowami - wszystko to czego mi brakuje. Uważam, że ten blog powinien być bardziej popularny. Pisz dalej i do zobaczenia na warsztatach! Pozdrawiam. ~ Paulina
    P.S: ja również kocham film Into The Wild.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za ten komentarz.
    Musisz mieć świadomość, że od bardzo dawna nic mnie tak nie ucieszyło, jak ta wiadomość.
    Czytałam ją nawet kilka razy, a potem znowu, więc pewnie wyszło tego kilkanaście.
    Nigdy bym nie pomyślała, że ktoś tu regularnie przychodzi.

    Do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń