poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Dlaczego nie chodzę na religię?

Nie chodzę na religię z kilku bardzo ważnych kwesti etyczno-moralnych.
Nasza katechetka to z całym szacunkiem, ale inaczej nie można nazwać zjawiska występowania tego typu osobników - Chodzące Głupie Miłosierdzie.
Tak dobra, że paradoksalnie zła.

Lekcje religii w całej historii mojego życia nie miały dobrej reputacji.
W podstawówce uczyła mnie zakonnica, przez którą budziłam się w nocy, szłam do mamy i płakałam, że nie chcę iść do piekła.
W czwartej klasie dostaliśmy katechetkę, która kazała nam malować w zeszytach, a sama czytała książkę pt. "Romans z Aniołem."
Od piątej i potem przez całe gimnazjum uczyła mnie kobieta... hmm. Cieżko to określić. Nikt nie był na tyle rezolutny żeby słuchać, jakie głupoty opowiadała, ale jednak zawsze istniała szansa, że komuś się przestawią instynkty samozachowawcze umysłu i jednak coś tam usłyszy.
Krytykowała wszystko, co mogłoby stanowić jakąkolwiek inność.
Kreatywność i oryginalność nie były ignorowane ( jak jest w polskich szkołach) ale potępiane.
Opowiadała jak zbiła swojego syna.
Uczyła bić. Uczyła przemocy.
Modliłam się, żeby nikt jej nie słuchał.
I wstawiała jedynki za niechodzenie na różańce.

W liceum nikt nikomu religii nie narzuci. Nie ma więc trzęsienia portkami. Właściwie niczego nie ma. Służą odrabianiu prac domowych, spisywaniu, albo graniu w kółko i krzyżyk.

I nie jest to fajne. Ciężko mi, moralnie ciężko, spisywać matmę, gdy ktoś opowiada o bogu, miłosierdziu i zbawieniu.

Dlatego nie chodzę. Żeby spisywać matmę, nie słuchając jednocześnie o zbawieniu. Bez względu jaki mój stosunek do tego zbawienia jest.

Ale nie tylko dlatego. Również dlatego, bo gdy padło hasło z ust mojego kolegi:
- Pedały do gazu
a potem:
- Wybić ich w komorach gazowych
Nie było reakcji ze strony nauczyciela. Zamiast reakcji na mowę nienawiści zobaczyłam głupiutki uśmieszek i "cichutko, cichutko".

Ta sytuacja powtarzała się kilkakrotnie. Na porządku dziennym były wyzwiska na tle rasowym i narodowościowym.

To nie było w porządku. I gdy na kolejnej lekcji wyruszyła kolejna "dyskusja" ( tak określała te rozmowy p. katechetka). I tekst, cytat dosłowny, dotyczący homoseksualistów ( ale tylko gejów, bo lesbijki robią fajne filmy porno)
- Strzelałbym pomiędzy oczy.
Wyszłam z klasy. I nie wróciłam.

A nie! Wróciłam raz. Nauczycielka poprosiła mnie o "poważną rozmowę".
Spróbuję ją przytoczyć dokładnie.
- Beatko, ja wiem, że w tobie jest dużo dobra. Musimy przebaczyć X (pada imię kolegi), bo jest mężczyzną, a mężczyźni tak mają. Trzeba przymykać na to oczy, na więcej im pozwalać...

Nie wiem, czy to jakoś komentować, czy lepiej nie mówić nic?
Historia jest historią własną. Prawdziwą i bez podkolorowanej fabuły.
Nie pojawię się na żadnej lekcji religi w swoim życiu już nigdy.
Nauki Kościoła katolickiego nauczyły mnie:
- strachu
- oszukiwania
- jałowości, bylejakości i nijakości
- nienawiści
- nietolernacji
- przemocy
- postawy zamkniętej
i
- głupoty i naiwności


Jednocześnie nie twierdzę, że nie ma dobrych nauczycieli religii. Ciężko jednak spotkać.
A szkoda, bo chętnie dowiedziałabym się wielu rzeczy. Religia to przede wszystkim bardzo ciekawy temat.
Tymczasem w polskich szkołach oceny za chodzenie na różańce i szybkość biegania na lekcjach WF'u.
I po co w ogóle mówić o jakimkolwiek uczeniu tolerancji?
Biega najgorzej. Dostał jedynkę. Grubas.

Bardzo źle się dzieje.









2 komentarze:

  1. To bardzo smutna historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. smutna,prawdziwa ale nie parnamentna
    ludzie popełniają błedy niektórzy więcej inni mniej ale kazdy jakieś ma
    ciesze się jedynie, patrząc na kontekst, że potrafię dostrzegac dobro wszedzie i wiele dzięki temu zyskuje
    i do tego "uczyli" mnie ludzie z pasją i nie tylko w szkole tylko tam gdzie poszukiwałem

    OdpowiedzUsuń