Moje buty były ze mną tak daleko.
Zwiedziły Łotwę, Ukrainę i Francję.
( Wielkiej Brytanii nie zwiedziły - nie wiem, czemu ich nie wzięłam. )
Były ze mną w Gdańsku, w Krakowie, w Warszawie, w Łodzi, w Poznaniu
( W Bieszczadach nie były, bo nie są górskie )
W nich oświadczyłam się komuś o inicjałach J.F. ( chociaż pierścionek był papierowy)
W nich się całowałam. Ale nie w tym o inichałach J. F.
Żul w parku krzyczał za nimi "żółtko, gdzie jest białko?"
W nich zwiedzałam teatr ( ale jak się włamywałam to ich jeszcze nie było)
To one były głównymi przedmiotami w "Object Theater".
Były drogie, ale i tak popękały. Właściwie wcale nie są ładne, bo mają dużo zadrapań. Schodzi farba.
Ale zawsze wygodne. Wszędzie bym w nich doszła ( Ale na Broad Peek lepiej nie)
Były ze mną podczas pierwszego razu
w domu literaury ( ale nie napisałam w nich żadnego opowiadania)
Moje buty są jak Bu i Marek. Chodzą razem i wcale nie śmierdzą.
Podobni, ale zawsze poznam, który to który.
Bo jeden jest lewy.
A drugi prawy.
Nigdy się w nich nie przewróciłam na lodzie(A Natalia powtarza, że co to za zima, żeby się nie przewrócić).
Zawsze wiązane czarnymi sznurówkami. ( Z żółtymi wyglądały źle)
Kupiłam je w drugiej klasie gimnazjum. Teraz jestem w liceum. Też drugiej.
Przeżyły niecałe cztery lata. A myślałam, że przynajmniej pięć.
Zwisały z różnych mostów, murów, wnęk i parapetów. Z moimi nogami w środku. Niezmiennie.
Pastowałam je przeźroczystą wazeliną, ale potem Gosia kupiła mi żółtą pastę. Byłam bardzo szczęśliwa.
Kopałam nimi piłkę. I biegałam na odjeżdzające autobusy. Które odjeżdzały. Albo innym razem nie.
Najlepiej wyglądają do spodni, ale nosiłam je też do sukienki. Wtedy mama krzyczała, że wyglądam jak wieśniak. Odkąd moje buty pamiętają - mieszkam na wsi.
Nie można się przywiązywać do rzeczy, ale bardzo je lubię.
One natomiast lubią moje wielkie swetry i kolczyki w arbuzy.
Mnie też. Bo jak by to mogłoby być, żeby mnie miały nie lubić?
Byłam w nich na manifie. I zna je Gazeta Wyborcza, bo robiła mi wtedy zdjęcia.
Udzielałam w nich wywiadu a propos roli płci w społeczeństwie. I zjeżdzałam na sankach.
Byłam w nich na wagarach. Na przykład na tych, na których spłynął mi makijaż piwem. ( Natalia pamięta )
Paliłam w nich. Różne rzeczy. I różne rzeczy opowiadałam. Znają tyle histori...
Pewnie wdepnęły w różne gówna. O niektórych mnie informowały, a o niektórych nie.
Dobre buty to takie, które nie poskarżą się na każde możliwe gówno.
To są po prostu buty, którym się bardzo chce.
Jak mnie.
Ale mnie rzadziej.
I po to je mam. Żeby mnie ciągnęły za nogi do przodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz